Powrót.

Bielska-Krawczyk Joanna

Ankieta:


Najważniejsze osiągnięcia artystyczne:


Nie mnie to oceniać.


Plany na bliższą i dalszą przyszłość:


Przede wszystkim wydanie książki poświęconej zbiorom malarstwa zgromadzonym w Muzeum Okręgowym w Toruniu (Obraz świata w malarskich obrazach. Wątki kulturowe i antropologiczne w malarstwie ze zbiorów Muzeum Okręgowego w Toruniu) oraz kolejnego tomiku wierszy (Dziś rano o zmierzchu). Można by go określić jako pieśń popołudniowej godziny życia i pieśń przemijania… z pełnym niepokoju i krytycznym też odniesieniem do pewnych zjawisk świata współczesnego


Książka, która wywarła na mnie największe wrażenie...


Było kilka ważnych w moim rozwoju. Gdybym miała zacząć od tych, które mnie jakoś kształtowały od wczesnej młodości, to musiałabym zwrócić uwagę przede wszystkim na te, które eksponowały zmiany zachodzące w bohaterach. Od zawsze bowiem fascynowała mnie możliwość przemiany człowieka – przejścia ze stadium namiętności do stanu uduchowienia. Przykładem lektury, która była z tego względu dla mnie istotna są chociażby Wyznania Augustyna.


Drugi wątek, który mnie interesował, to praca nad sobą, dążenie do doskonałości i tu wszystko zaczęło się od Rozmyślań Marka Aureliusza. Kolejna kwestia to skomplikowanie losów i natury ludzkiej, dramat istnienia, a więc… William Shakespeare i Fiodor Dostojewski (szczególnie Biesy) oraz Skrzydła ołtarza (w szczególności zaś Pieta dell’Isola) Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. Specyficzny odbiór rzeczywistości i pewne intuicje metafizyczne sprawiły z kolei, że bliskie mi są teksty mistyków hiszpańskich (Teresy z Avila i Jana od Krzyża) oraz anonimowy Obłok niewiedzy.


W poezji zaś cenię sobie: Czesława Miłosza, Zbigniewa Herberta, Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, Bolesława Leśmiana, Janusza Stanisława Pasierba, Urszulę Kozioł, Małgorzatę Hillar, Teresę Ferenc. Lubię również poezję prowansalską i ludową. Inspirujące od dawna jest też dla mnie japońskie haiku.


Toruń lubię za...


...odciśnięty w gotyckiej cegle ślad życia ludzi, którzy mieszkali tu przed nami.


Ulubione miejsca w Toruniu:


Jestem typem „pustelnika” więc… przede wszystkim moja cela (moja wieża), czyli własne mieszkanie, które śmiało mogę określić jako wieżę, gdyż mieszkam na 4 piętrze. Przy okazji całkiem niechcący jego usytuowanie koresponduje znakomicie z moim sposobem funkcjonowania w świecie, który chyba najzwięźlej wyraziłam w słowach z wiersza Ślad („Zrozum, nie zostawia śladów/Kto nie chodzi po ziemi”).


Kiedy wynurzam się ze swojej pustelni zaś, cieszy mnie, że żyję właśnie w takim mieście jak Toruń – z przeszłością obecną na każdym kroku. Bardzo lubię aleję z kamienną ławką Schillera w Parku na Bydgoskim Przedmieściu, pusty korytarz Collegium Maius, restaurację Prowansja, wreszcie gotyckie kościoły Starego Miasta i oczywiście jego panoramę.


Zainteresowania artystyczne i nie tylko:


Teraz oczywiście jest to poezja (którą piszę) i malarstwo (o którym piszę i nieśmiało próbuję poznawać też od środka).
W czasach "młodzieńczych" jednak była to głównie gra na fortepianie (zachwycały mnie wtedy przede wszystkim nokturny Chopina, będące jak muzyczny rentgen uczuć). Ważna była w związku z tym wówczas dla mnie Szkoła Muzyczna (im. Karola Szymanowskiego w Toruniu) – odskocznia od ziejącej zewsząd pospolitości. A sama gra na fortepianie odegrała naprawdę dużą rolę w moim rozwoju – pogłębiając wrażliwość, ale też ucząc dyscypliny i będąc doskonałym sposobem na oswojenie – tak trudnej w okresie dojrzewania – emocjonalności.
W czasach studenckich (chociażby ze względu na to, że właśnie dzięki niej poznałam swojego przyszłego męża :) niebagatelne znaczenie miała z kolei… zabawa w teatr. Założyłam wówczas wraz z przyjaciółką (Joanną Łagan) i współprowadziłam z nią lubelską grupę teatralną "Po omacku", w której byłam współreżyserem wszystkich spektakli, często też autorką scenariuszy, niekiedy muzyki i przede wszystkim aktorką.
Przez długi czas po zakończeniu studiów  fascynowała mnie fotografia, projektowanie wnętrz i podróżowanie. Obecnie natomiast przede wszystkim tworzenie ceramiki i malowanie traktowane jako forma kontemplacji.


Czas wolny wypełnia mi...


...kontemplowanie starych przedmiotów, obrazów, ciszy – tajemnicy i piękna świata.


Twórca, którego cenię najbardziej:


Zdecydowanie: Fiodor Dostojewski i William Shakespeare
W malarstwie zaś… El Greco


Gdybym nie była tym, kim jestem, to...


powiedziałabym jeszcze niedawno, że projektantem wnętrz, ale… to już nieaktualne, bo zdaję sobie sprawę z tego, że wiąże się to ze zbyt dużym uzależnieniem od kaprysów innych ludzi.


Przez większą część swojego istnienia odczuwałam przede wszystkim nostalgię za pogłębionym życiem duchowym i lubiłam sobie wyobrażać siebie jako mnicha-eremitę. Teraz znajduję się na takim etapie życia, że wiem już, iż jestem dokładnie tym, kim miałam być. Nie chciałabym więc zmieniać tego, kim jestem, ale raczej to, jaka jestem.


Autorytetem dla mnie jest...


ze względu na świadectwo życia, które dał, zdecydowanie Władysław Bartoszewski, ale generalnie rzecz biorąc nie jestem osobą, która zbyt ochoczo podporządkowałaby się komukolwiek i nawet z tymi, których podziwiam potrafię się nie zgadzać.


Istnieją jednak postaci, które cenię. Są nimi tacy ludzie właśnie jak Bartoszewski czy Czapski i nade wszystko święci (np. św. Franciszek, św. Franciszek Borgia, Jan Paweł II, Matka Teresa). Bliscy mojemu systemowi wartości byli także Mahatma Ghandi i Albert Schweitzer, a także Thomas Merton.


Najmilsze wspomnienie z dzieciństwa:


Obraz mojego ojca z pasją recytującego Fortepian Chopina Norwida…
i wszystkie wspólne wyjazdy w poszukiwaniu śladów odległej przeszłości.


Nauczyciel lub mistrz, którego pamiętam:


Profesor Stefan Sawicki (nestor polskiej teorii literatury; mistrz pisania klarownego i rzetelnego) oraz Profesor Zofia Mocarska-Tycowa (mój wzór, jeśli chodzi o zdolność do wychodzenia naprzeciw drugiego człowieka i stosunek do studentów; bratnia dusza… idealny nie zastąpiony rozmówca, jeśli chodzi o tematy duchowe i wrażliwość antropologiczną) .


Najbardziej szalone, niezwykłe lub fascynujące wydarzenie z mojego życia:


Niezwykłe? Hmmm…W dzieciństwie doświadczyłam tego, co Miłosz określiłby mianem „momentu metafizycznego”. Opisałam to w wierszu Uliczka z tomu Za szybą czasu. Myślę, że to uczyniło mnie tym, kim jestem. Nadało charakter mojemu przeżywaniu świata. Nie było jednak jedynym i ostatnim przeżyciem ważnym.


Za fascynujące uznałabym jeszcze wszystko to, co wiąże się z miłością, ale… o tym mówić chcę tylko w wierszach.


Niezwykła zawsze jest dla mnie też ekscytacja towarzysząca tworzeniu (nieważne czy tekstów naukowych czy poetyckich) – ten moment, kiedy udaje się uchwycić cząstkę prawdy… to jakby się wykradało jakiś sekret Panu Bogu. Sama sobie zazdroszczę tych chwil.


Piękne i ważne jest dla mnie zawsze też doświadczanie szczególnego rodzaju Ciszy, w której dusza zaczyna świecić. Zdarzyło mi się to kilkakrotnie. Miejscem, które w sposób wyjątkowy uruchomiło „to coś” we mnie była chociażby Pustelnia Złotego Lasu w Rytwianach, ale też zupełnie mistyczna podróż we mgle na górę Kamaldoli, Gotlandia i jej setka średniowiecznych kościołów… pobyty w Tyńcu, wielomiesięczna szkoła ikony w benedyktyńskim Lubiniu, wreszcie maleńka świątynka w północnej Hiszpanii (Eunate) – mój locus amaenus.


Najwyrazistsze jednak i najbardziej poruszające ciągle wydaje mi się wspomnienie z cerkwi w Dragalewcach (Bułgaria). Puste, ciasne wnętrze. Czarne, bo okopcone od świec ściany i sklepienie. Modlitwa w ciszy i skupieniu – w przeświadczeniu, że jesteśmy (ja, mąż i kolega) zupełnie sami. I nagle zza ikonostasu niski (jakby docierający z głębi wieków, głębi wszechświata), przejmujący, pełen powagi głos (oczywiście kapłana), brzmiący w naszych uszach (duszach!) jak głos samego Boga, odpowiadającego na modlitwy. Zaskoczenie trwało chwilę, ale na tyle było silne, że ślad w pamięci zostawiło niezatarty pomimo upływu czasu…






do góry